Hejka naklejka

Informuję iż blog jest w stanie zawieszenia lecz strasznie nas do niego ciągnie,
♥ Opowiadanie umieszczone na blogu będzie krótkie, jest tylko krótką przygodą, którą zapragnęłyśmy przeżyć razem z drugą autorką,
♥ Kochaj Stevena Tylera; szanuj go i wielb!

sobota, 28 marca 2015

Piąty: Każdy czasem popełnia błędy

         Każdy czasem popełnia błędy, a ja właśnie to zrobiłam. Jestem tylko człowiekiem, nie można ode mnie dużo wymagać. Tak jest nawet bezpieczniej, lepiej nie ufać, nie wierzyć. Tak jest po prostu lepiej. I mam nadzieję, że Michael nigdy mi nie zaufał, że teraz nie uwierzył i że nie czeka na mnie przed barem. Przecież nie pojawię się przed nim. Nie dzisiaj. A to wszystko przez niego... Przez, Boże...
 Podniosłam wzrok do góry, jednocześnie odstawiając na szklany stolik kieliszek z wódką, której nie dopiłam. On patrzył na mnie cały czas, obserwował każdy ruch, tak jakby martwił, że ucieknę. Śmieszne. Byłam naćpana, upił mnie, a na dodatek jest tym Tylerem. I on myśli, że ja zwieje? Nie jestem taka głupia, takiej okazji bym nie przegapiła. W swoim życiu jeszcze nigdy się z nikim nie puściłam, więc jeden raz by nie zaszkodził, a w szczególności z Nim. Jezu, nie chcę nawet myśleć o tym, że mogłabym odmówić. Nigdy.



* * *



Droga Melanie,
Nie wiem czemu to do Ciebie pisze, ale super, ok. Wkurwiłem się trochę, że mnie tak wystawiłaś, wiesz? Stałem pod tym barem jak głupi i czekałem na nie wiadomo co, bo księżniczka się nie zjawiła. Dlaczego, Mel? Dlaczego mnie zostawiłaś? Powiedziałaś, że chcesz tylko, żeby Ci się podpisał. Co, lepszy ode mnie? Nie wystarczam Ci? Mieliśmy być tylko my. Ja, Ty i dwie szklanki piwa. Wiesz, co? Niech Cię przeleci, a potem zostawi, wyjdziesz wtedy na zwykłą kurwę.
I dobrze. Zasłużyłaś.
Tak, jestem pijany.

Mike



         Spojrzałem na kartkę trzymaną w ręku i przeczytałem ją jeszcze raz. Cholera, nie. Co ja zarobiłem? Nigdy nie powinna tego przeczytać. Alkohol uderza do głowy, ale... Ona się tam pieprzy ze Stevenem Tylerem, kurwa! Miała zostać ze mną, przy mnie, razem. My. Nic więcej. Nie miał nam przeszkodzić jakiś pierdolnięty Steven Tyler, cholera. Mieliśmy pogadać, tak jak zawsze. Nasze wszystkie tematy, które się nigdy nie kończyły i... Cholera! Za dużo tego wszystkiego! Przecież ona się z nim nie wiąże! Zostawiła mnie tylko dzisiaj, na chwilę, parę godzin, które przeboleje. Przecież nie oznajmiła mi, że zostawia mnie, że koniec z naszą znajomością, tylko poszła... Przespać się z Tylerem. Jako dobry przyjaciel-narkoman powinienem to zrozumieć. 
 Nie. Stop. 
 Ja już nie jestem narkomanem. Od dwudziestu czterech godzin jestem już tylko człowiekiem.
 Ale chyba zaraz przestanę.
 Myślenie o narkotykach to najgorsze, co mogłem zrobić w tej sytuacji, dlatego też szybkim krokiem podszedłem do telefonu i podnosząc słuchawkę wybrałem numer mojego jedynego ratunku - przyjaciela.
- Mark? Cholera, przyjedź do mnie jak najszybciej! Weź alkohol, błagam cię - wydusiłem.
- Co...? Jak...? Mike? Wiesz ty, która godzina?! Trzecia? - ziewnął. - Śpię. Spałem. Sam już nie wiem, co robię. Pojebany debil. Idiota. Chuj. Kurwa... Które mam włożyć spodnie, żeby mnie auto jakieś na ulicy nie potrąciło? Te w paski czy fioletowo-żółte?
- Od razu załóż te odblaskowe trampki - zaśmiałem się.
- Założę. Zaraz będę
Na resztę nocy miałem już zajęcie. Bardzo ciekawe.



15.03.1982

Mój kontakt z Melanie urwał się na dobre. Nie widziałem jej na oczy od koncertu Aerosmith, nawet o niej nie słyszałem. Mark nie słyszał! A w końcu on wiedział wszystko najlepiej i jako pierwszy. A ja to już w ogóle... Nie było za ciekawie. Zamartwiałem się i zamartwiam o nią, ciągle, w kółko, bez przerwy, która na pewno by mi się przydała. Oj tak. Jednak to nie takie proste, kiedy człowiek stara rzucić się narkotyki, a na dodatek ktoś mu zaginął, cholera... Nie no, ona nie zaginęła. Poszła do Tyler i nie wróciła. Dobra, zaginęła, ale jest dorosła, więc nie mogę... Mogę.
 Przeczesałem ciemne włosy dłonią, po czym odwróciłem się na krześle w stronę okna, przez które widziałem idealnie całą ulicę. Łącznie z wyrzucającym śmieci sąsiadem, który mnie nie lubił. W końcu jest mężem tej babki z naprzeciwka, co ze szczotą po osiedlu lata... A to chyba logiczne, ze ona mnie nie lubi. Bo ile to już razy chciała mnie swoją bronią zabić? No dużo, nawet Marka...
- Stary, ile ty masz tu gratów! Cholera, to w ogóle ma żyć czy nie? Bo wygląda na żywe - wysunął się z mojej sypialni z przerażeniem w oczach. 
Nie odpowiedziałem tylko spojrzałem na niego z wyraźnym szokiem. Nic nie powinno tu żyć, oprócz mnie, rzecz jasna. Podniosłem się na nogi z zamiarem odwiedzenia własnej sypialni i sprawdzenia tego cudu natury, jednak przechodząc obok lustra dostrzegłem, ze nie wyglądam tak jak zwykle. Kompletnie. Broda i wąsy, które gościć tu nie powinny, w sensie, na takie niezadbane! Co ja ze sobą zrobiłem?
- Mark, trzeba iść na policję. Muszę wiedzieć co z Melanie.
- A co jeśli ona jest u siebie? Przecież tam nie byłeś... Cholera, co to jest?!
- Możemy to sprawdzić, zostaw to i chodź!


_____________

Turututu.
Jesteśmy sobie i słuchamy Out Of Touch, bo wiecie, to taka fajna piosenka. XD
W każdym razie, już jesteśmy i serdecznie dziękujemy tym, co przeczytają ten rozdział, a może nawet skomentują.
Naprawdę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz