Hejka naklejka

Informuję iż blog jest w stanie zawieszenia lecz strasznie nas do niego ciągnie,
♥ Opowiadanie umieszczone na blogu będzie krótkie, jest tylko krótką przygodą, którą zapragnęłyśmy przeżyć razem z drugą autorką,
♥ Kochaj Stevena Tylera; szanuj go i wielb!

środa, 17 grudnia 2014

Trzeci: Nie znasz się

         - Ja, Michael Nelson, najlepszy pracownik sklepu obuwniczego, dostałem podwyżkę! - wykrzyknął wchodząc do jej mieszkania.
Brunetka wychyliła się zza drzwi od kuchni i spojrzała z uśmiechem na przyjaciela. Więcej pieniędzy oznaczało więcej towaru. Więcej towaru oznaczało wieczny spokój. Ale niestety i tak kiedyś by się to skończyło, czego mieli świadomość, a życie w Krainie Wiecznego Zaćpania nie należało do najłatwiejszych. Trzeba było sobie na to zarobić, a potem oddać to na co się zapracowało, żeby dostać to, co cenne w ich mniemaniu.
- A to znaczy, że...? - zapytała odkładając ścierkę na szafkę.
- To znaczy, że mam dla ciebie, nie dragi, tylko bilet na koncert Aerosmith! - krzyknął wyjmując z kieszeni kurtki niestety już nie tak cenną rzecz. - No i dragi też będę miał.
Melanie wyraźnie się rozpromieniła na wieść, iż idą na koncert, ale jeszcze bardziej ucieszył ją fakt, iż narkotyki również będą jej. Już od dawna była na głodzie, ale nie mogła nic zrobić. Brak pieniędzy, który ją nękał od kilku miesięcy, coraz bardziej utrudniał jej życie. Nie mogła przecież ciągle polegać na Michaelu, on miał swoje wydatki, a ona swoje. Jego czasem ograniczały się jedynie do najpotrzebniejszych rzezy, nie tylko narkotyków. Brunetka niestety działała przeciwnie, co zostało zauważone przez Nelsona już dość dawno.
- Kiedy to? - spytała podchodząc bliżej.
- Spokojnie, mała, mamy jeszcze dużo czasu - oznajmił. - Ponad dwa tygodnie.



* * *



       Mój oddech był coraz szybszy, a jej jęki stały się głośniejsze. Powoli dochodziliśmy do końca, ale ja tak bardzo nie chciałem. Nie chciałem znów utknąć myślami w temacie Cyrindy. Tak bardzo pragnę tylko zapomnieć, zająć się czymś innym. Ale nawet w takich momentach to ona zaprząta moją głowę, nie teraźniejsze zajęcie. Po prostu nie wytrzymywałem. Miałem dość. Dość wszystkiego. Tego, że muszę mieszkać u Joe; tego, że nie jestem z Cyrindą; tego, że to nie ona tu jest, tylko jakaś obca mi kobieta!; miałem dość siebie. Po prostu mam dość swojego zachowania, tego że myślę tylko o sobie i... Jestem dupkiem. Cholernym dupkiem. Do głowy przyszło mi to dopiero wtedy, kiedy ona już odeszła, cholera...
 Opadłem na miękkie poduszki i przez pewien czas złapałem się na tym, że wpatruję się tępo w brunetkę leżącą obok. Patrzyłem jak ciężko oddycha i stara się jakoś uspokoić. Westchnąłem i ociężale podniosłem się do pozycji siedzącej. Z paczki papierosów leżącej na szafce nocnej, wyciągnąłem jednego z moich przyjaciół i zapaliłem go. W ostatnich dniach paliłem coraz więcej, ale czy kogoś to w ogóle obchodziło? Może Joe, bo smrodzę mu w domu, ale tak to? Nikogo. Tak szczerze, to nawet Cyrindy to nie obchodziło, ona robiła gorsze rzeczy, przy Mii nawet. Ja zawsze starałem się, aby moje dziecko nie patrzyło na to; jak ćpam, czy jak palę. Nie chciałem jej dawać takiego przykładu. Cholera, tu nie ma żadnego przykładu! Najlepiej by było, gdybym się wyniósł stamtąd na zawsze i córce nie pokazywał. Właśnie, a czy ja czasem już tego nie zrobiłem? Przecież nie widziałem Małej już od miesiąca. Ja... Kurwa.
 Podniosłem się gwałtownie i zbierając swoje porozrzucane po całym pokoju ubrania, zacząłem je na siebie wkładać, przy okazji każąc brunetce robić to samo. Niechętnie wstała z łóżka i zaczęła się ubierać, co chwila komentując, że jeszcze by z chęcią poleżała.
- Nie gadaj, tylko wypierdalaj - powiedziałem ostro, na co ta przyśpieszyła trochę, a po chwili już schodziła na dół. 
Jeszcze przez chwilę słyszałem stukanie jej czerwonych szpilek, po czym głos Joe'ego i trzaśnięcie drzwiami. Odetchnąłem z ulgą i otworzyłem drzwi od sypialni, aby pójść za przykładem prostytutki. Zszedłem szybkim krokiem na dół, gdzie wpadłem na Perry'ego, który wchodził po schodach na górę.
- Steven, kurwa, nie spraszaj mi dziwek do domu - warknął i mnie wyminął. - Idziesz gdzieś, czy coś?
- Ni... To znaczy tak, cholera, do Mii - odparłem.
- A, to jak będziesz to wejdź do jakiegoś sklepu i kup... - w tym momencie zaczął rozkładać kartkę, którą wyjął z kieszeni. - ... Sos. 
- Jaki sos? 
- No... Car... Weź przeczytaj - podał mi kartkę, którą wyszarpnąłem mu z ręki, żeby szybciej dostać ją w posiadanie.
- Car... Carbonara - przeczytałem na głos. - Po co ci to?
- To nie dla mnie, tylko dla Terry - oznajmił. - Gotuje coś na jakąś kolację z okazji czegoś tam. Po prostu miałem jej to kupić, ale zrobisz to ty. Mam ważniejsze zajęcia.
- Mogę wiedzieć jakie? 
- Nie - uciął rozmowę i poszedł na górę.



              -Tatusiu, ale patrz, to nie tak. Nie pasuje - powiedziała przekładając puzzla na inne miejsce.
- Jak nie, jak tak - przełożyłem go z powrotem na miejsce, w którym znajdował się jeszcze przed chwilą. - Nie znasz się.
- Znam! To nie tak - upierała się dalej. - Zobać, to jest prawe oko kotka, nie lewe.
Teatralnie przewróciłem oczami i ciężko westchnąłem, na co Mała rzuciła mi się na szyję ze śmiechem, nadal krzycząc o kocie i jego oczach. Oczywiście nie mogła pominąć mojej pomyłki, o której ciągle nawijała. 
- Głodna jestem - oznajmiła odklejając się ode mnie. - Kiedy mama wróci?
Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się delikatnie.
- Nie wiem. Może wieczorem, skarbie - podniosłem się z podłogi i przeszedłem do kuchni, aby zobaczyć czy Mia może być spokojna i co najważniejsze- czy ja mogę być. Przecież ona by nie wytrzymała bez jedzenia.
Otworzyłem lodówkę, w której, oprócz żółtego sera, nie było nic, po czym zirytowany, zamknąłem ją. Kiedy tylko wszedłem do, kiedyś na pewno mojego domu, Cyrinda widząc mnie, wyskoczyła z niego krzycząc coś, że mam zostać z Małą. I tyle ją widziałem. Nawet nie wiedziałem gdzie jest i z kim, co najważniejsze. W końcu to moja żona, jeszcze. Mam prawo wiedzieć co się z nią dzieje i z kim się spotyka... A może już nie? Kurwa, ja chcę to wiedzieć! Cholera, zależy mi jeszcze!
- Mia, co ty na to, żeby pojechać do wujka Joe? - zapytałem wychylając się z kuchni.

__________________

To nie wypali.
Dokończyłam ten rozdział już bez Faith, bo ona planuje wielkie przemeblowanie.
I ja również. 
Choć to moje nie jest ważne, w razie czego nikt tęsknić nie będzie. Nie, ja tu nic o Faith nie mówię, bo nie pozwala mi. Zastanawia się.
Rozdział krótki, ale nie było go już od dwóch tygodni... Zresztą, i tak nikogo to nie obchodzi, dlatego oddam go już w Wasze ręce.

5 komentarzy:

  1. Jak nie obchodzi ? Jak nie obchodzi? Ja się pytam. Mnie obchodzi interesuje! Chcę wiedzieć czy się spotkają! A i Faith nawet nie próbuj odchodzić to ci się dostanie będzie FOCH FOREVER!! ( taki jaki jest między Axlem, a Slashem). Więc uważaj.
    A i bardzo bardzo ładnie poszecie :D
    Ps. Przepraszam. Przepraszam ciebie Faith, że nie napisałam komentarza na twoim blogu o Faith. Ale za cholerę nie wiedziałam co napisać. Miałam zjebany humor to tylko dlatego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej ludzie no :( Bez takich ... Nie rezygnujcie. Możecie nawet oddawać rozdział co dwa tygodnie, ale nie rezygnujcie ... zwłaszcza gdy już się wciągnęłam :( Widzicie? Lars przez Was płacze ....
    Teraz rozdział.
    Proszę no Michael dostał podwyżkę i jaki prezent sprawił Mel ;) Tylko, że ona jakoś się za specjalnie nie cieszy ... No tak, po prochy ważniejsze ... Jakbym ja dostała taki prezent to bym zwariowała ze szczęścia! To w końcu Aerosmith, kurde! No ale mają bilety i muszą iść, no nie? Bo w końcu ich drogi pewnie zetkną się na tym koncercie z Tylerem, Perrym i tak dalej. (Wiecie co? Bedzie teraz spam, sorry ale muszę ... Oglądaliście kiedyś Supernatural? Jak tak, to pamiętacie ten odcinek gdzie Dean i Sam udając agentów FBI powiedzieli, że nazywają się Tyler i Perry? :P Masakra :P Dean ma poczucie humoru :P Koniec spamu) ... Wracając do opowiadania ... Jak Mel nie daj Boże spotkałaby Stevena to dobraliby się razem z tymi swoimi uzależnieniami jak w korcu maku .... Mieszanka wybuchowa.
    Stevena to ja zabiję w drzwiach. Leży z dziwką i myśli o żonie. Super, a potem jeszcze łamie sobie głowę o to czy Cyrinda z kimś się spotyka, podczas gdy on wymienia dziwki jak skarpetki. Bardzo to samolubne. To jego myślenie doprowadza mnie do szału. Niby mu zależy ale co tam ... "obrócę sobie jeszcze jedną panienkę". Niech on pojmie wreszcie, że takim zachowaniem każdego do siebie zrazi .. zwłaszcza jeśli bedzie chciał być z tym kimś na dłużej.
    Nie wiem czy z Cyrindą mu wyjdzie, coś czuje że nie bardzo. Za to jego miłość do Mii jest prawdziwa i to na córce tak naprawdę mu zależy.
    PS. Joe, nie licz na to, że Steven ci zrobi te zakupy :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie wiem co wy żeście za plany powymyślały, ale jedno jest pewne - nie są normalne, moje drogie dziewczęta. Jak Wy, za to tak cholernie Was obie kocham, no! I od razu mówię - jeśli cokolwiek usuniecie z tego, lub innego bloga, to Was wystrzelam (i zabieram Waszych (i tak moich) mężów, Ozzeusza i Tylera, żeby była jasność...). To wypali!
    Bo się wciągnęłam, nie tylko ja, jak mniemam. Cholera, jesteście połączeniem zajebistym, że tak powiem, ha! Rozdziały, pisane w całości razem, czy też nie, są bardzo dobre, nic nie jest oklepane, bo jesteście moje drogie pomysłowe, i wiecie już dobrze jak się pisze opowiadania. A ja wiem, że chcę to czytać. Więc kopala w dupala po przyjacielsku macie w tym momencie od małej głupiutkiej Rocky aka Chanji i nie gadać mi, że NIE WYPALI!
    Ok. Teraz rozdział xD
    Bosze koncert Aerosmith. To... Ja sobie przypomniałam jak dowiedziałam się, że Steven będzie w moim mieście w zeszłym roku. Matko. Chyba bardziej z koncertu cieszyłam się tylko z AC/DC w zeszły piątek. Także - ja nie rozumiem! Właśnie! Bo jest koncert Aerosów, a ona się pyta o dragi?! Nosz kurwa. A myślałam, że lubię Melanie...
    Steven, Steven... Źle z Tobą, chłopie. Dziwki do domu Joe, no nieźle, ale widać, że go dręczy sprawa Cyrindy. Żal mi go, bo nie wie co ma zrobić właściwie. Ale dobrze, że pomyślał i Mii, i postanowił w ogóle spędzić z nią czas, to może jakiś pierwszy krok w drodze do ustatkowania się, bo mam nadzieję, że nie ma zamiaru do końca życia pieprzyć i pić. Uh, do wujka Joe też można, zawsze raźniej, haha!
    Jest bardzo, bardzo dobrze więc nie zrzędzić!
    I tak zrobicie jak uważacie :_:
    Kocham Was XD

    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    chciałam zapytać czy na serio zostawiłyście pisanie tego bloga? Szkoda trochę. Miałam nadzieję, że coś się tu jeszcze pojawi ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby coś jest, a jednocześnie nie ma tego, Nem.
      Na pewno idzie lepiej niż z moim blogiem...

      Usuń