Hejka naklejka

Informuję iż blog jest w stanie zawieszenia lecz strasznie nas do niego ciągnie,
♥ Opowiadanie umieszczone na blogu będzie krótkie, jest tylko krótką przygodą, którą zapragnęłyśmy przeżyć razem z drugą autorką,
♥ Kochaj Stevena Tylera; szanuj go i wielb!

środa, 3 grudnia 2014

Drugi: Jednak zależy.

Odpalił papierosa i zaciągnął się mocno, przez co zaczął chorobliwie kaszleć lecz nikt tego nie słyszał. Był tylko on i cisza. Samotność i smutek. Nic, co mogło zmusić go do ogarnięcia się i zaprzestania zatruwania się.
No chyba, że ona. 
Ale jej już nie było. Teraz, kiedy mieszkał u Joe'ego całe dnie spędzał sam, ponieważ jego przyjaciel zajmował się sprawą rozwodową. W końcu posłuchał go i chciał skończyć z Elyssą, cieszył się tą chwilą nieszczęścia przyjaciela. Nigdy nie lubił Jarret, więc? Nie ukrywał tego, co o niej uważa, nigdy. Ona dobrze wiedziała, że on za nią nie przepada i on wiedział, że ona odwzajemnia uczucia. Tylko czekali aż 'wrogowi' coś się stanie i akurat Stevenowi się poszczęściło. Bardzo. Elyssa miała zniknąć z jego i Joe życia. Jak się zapowiadało - na zawsze.
Tymczasem i życie samego Tylera rozpadało się na małe kawałeczki. Piękna Cyrinda, jego ukochana i wielka miłość opuściła go, a raczej to właśnie jego zmusiła do opuszczenia. Gdyby nie wielkie męskie ego, jakie posiadał brunet, już dawno by u niej był i błagał o przebaczenie; obiecywałby znów, że nie zdradzi jej nigdy więcej. Mówiłby, że ją kocha, i wcale by nie kłamał, bo jego serce nadal znajdowało miejsce dla Cyrindy, nie tylko dla siebie samego. Już od dawna wiedział, że coś jest nie tak; że już nie kocha tylko i wyłącznie siebie. Miał świadomość, że wpadł i że to tak szybko się nie skończy. Kochał ją, czy tego chciał czy nie. Również jej potrzebował, bardzo. Teraz, tydzień po przeprowadzce do Joe'ego, zaczął odczuwać ten brak ukochanej. Tęsknił za nią, ale jednak coś kazało mu zostać i nie iść do niej. I tak wiedział, że jest skazany na porażkę.
Kiedy skończył palić papierosa, nie wiedział zbytnio czym się zająć. Męczyła go już ta niezmienność, trwanie ciągle w bezruchu i zastanawianie się nad tym, jak może zemścić się na Cyrindzie, za to, że go wyrzuciła z domu. Wiedział, że kobiecie jeszcze na nim zależy i chciał to jakoś wykorzystać lecz, kiedy coraz dłużej tak siedział do jego głowy zaczęły przychodzić myśli, które mówiły mu, że jednak jemu również zależy. Jednak szybko się ich pozbył i głośno westchnął. Teraz mógł już prawnie, po koncertach, pieprzyć wszystko, co się ruszało, jak za dawnych czasów. Miał jednak świadomość, że tylko on będzie to robił, ponieważ przyjaciele albo mieli już żony, których się trzymali, ku jego zdziwieniu, albo nie mieli już na to ochoty, co również go dziwiło. Bardzo. Bo jak można z tego zrezygnować? Dla niego było to w końcu najlepsze w całej tej pracy, pomijając samo tworzenie. Kobiety. Kochał każdą. Jednak wyjątkami były te, które nie dały się do łóżka zaciągnąć, niestety. No bo jak można mu odmówić?




~*~


- Ale Melanie, ja ci mówię, że to nie moja wina! - wykrzyknął ciemnowłosy mężczyzna. - Przecież ten pojeb sam mi zagroził, że mnie zwolni jak się nie przyłożę. A ja nie wiem, dlaczego! Przecież jestem przykładnym pracownikiem!
- Tak - potwierdziła brunetka. - Jeśli jesteś przykładnym pracownikiem, to Mark woli facetów.
- Ale on woli facetów - oznajmił.
Dziewczyna zatrzymała się na środku chodnika, po którym szli i spojrzała z zaskoczeniem na swojego towarzysza. Ten tylko wzruszył ramionami i ukazując swoje białe zęby, ruszył dalej. Zadowolony z tego, iż jednak jest dobrym pracownikiem wszedł do jednego z barów, a za nim nadążyć próbowała Melanie.
- To i tak nie oznacza, że wypełniasz swoje obowiązki - mruknęła. - Ty w ogóle nic nie robisz.
- Bezpodstawne zarzuty, mała.
Brunetka wywróciła oczami i usiadła przy stoliku, na przeciwko Michela, który już rozmawiał z kelnerką, zamawiając najtańszy alkohol jaki mieli. Oczywiście nie obyło się bez zalotnych uśmieszków ze strony mężczyzny, na które szatynka chętnie odpowiadała. Melanie siedziała, a raczej rozwaliła się na mini-kanapie i przyglądała się temu zdarzeniu uważnie, co chwila komentując cicho słowa kelnerki.
Kiedy już skąpo ubrana szatynka odeszła od ich stolika, brunet przeniósł wzrok na przyjaciółkę, która nadal nie pozbyła się kpiącego wyrazu twarzy, z jakim patrzyła na kelnerkę. Westchnął i pomachał dziewczynie przed oczami.
- Mel, jesteś zazdrosna? - zapytał uśmiechając się szeroko.
Przeniosła na niego zdziwione spojrzenie i uniosła jedną brew do góry.
- Co? - wyrwało się jej. - O kogo? Nie mogę być zazdrosna, bo nie mam o kogo. Przecież nie znam żadnej osoby, która zasługuje chociażby trochę na moją uwagę.
- A ja? 
Pytanie to pozostawiła bez odpowiedzi i spojrzała na kelnerkę wracającą do nich lecz tym razem miała przy sobie ich zamówienie, co ucieszyło i brunetkę, i bruneta. Mike przybrał swój zawadiacki uśmiech i oparł się wygodnie o oparcie kanapy. Szatynka odpowiedziała chichotem, który pewnie słyszała połowa ludzi znajdujących się w barze. Postawiła szklanki z piwem na stoliku i zakręcając sobie jednego ze swoich loków na palec, rozpoczęła rozmowę z chłopakiem, zupełnie nie zwracając uwagi na Melanie. Ta wywróciła tylko oczami po raz kolejny i delikatnie kopnęła Michaela w kostkę. 
- Wiesz, Camille, idź już lepiej do pracy, bo twój szef chyba się na nas patrzy - powiedział brunet uśmiechając się nerwowo. - I moja szefowa każe mi już kończyć... - dodał ciszej.
Kiedy szatynka odeszła, kręcąc biodrami, Melanie przesiadła się tak, że teraz siedziała obok Mike'a i uśmiechnęła się do niego.
- Nelson, powtórz, proszę, co powiedziałeś? 
- Nic, szefowo - zaśmiał się chłopak i wziął całkiem sporego łyka ze szklanki.
- W takim razie powstań - rozkazała. - Idziemy do mnie. Mam więcej alkoholu, a w końcu trzeba opić to, że jeszcze cię z pracy nie wyrzucili.





~*~


- Steven, kurwa, przez ciebie śmierdzi tu gorzej niż zwykle! - krzyknął Joe wchodząc do zasyfionego domu, który jeszcze kilka godzin temu wyglądał całkiem dobrze. - Ile ty tu tego bydła sprosiłeś?! - otworzył szeroko oczy patrząc na trzy dziewczyny siedzące na jego kanapie i oglądające telewizje.
- Nie tak dużo - powiedział Tyler wynurzając się zza drzwi łazienki. - Odreagować jakoś muszę, co nie?
- Tyler, ubierz się, do cholery - gitarzysta zasłonił sobie oczy ręką i ruszył do kuchni, gdzie jeszcze nie było żadnych nieproszonych gości.
Westchnął i usiadł na stołku. Podparł brodę na ręce i spojrzał tępo na ścianę. Zastanawiał się poważnie, czy dobrze postąpił przyjmując do siebie przyjaciela. Sprawiał tylko ciągłe problemy i, co najgorsze, nie sprzątał po sobie, a teraz już nie było Elyssy, która mogła to zrobić. Był tylko on i Steven. A ten drugi zamiast wspierać Perry'ego w trudnych chwilach, gdy się rozwodził, wolał spraszać do domu dziwki i zabawiać się z nimi. Jednak rozumiał go. W końcu cierpiał, tylko, że ze swojej winy... Sam w końcu doprowadził do tego, że Cyrinda nie wytrzymała. Sam. Nikt mu nie pomagał. Nikt nie kazał mu chodzić do klubów ze striptizem. Nikt nie kazał mu sypiać z prostytutkami. Nikt. Tyler sam doprowadził do rozpadu małżeństwa i chyba nie był tego świadomy, bo nadal obwiniał Cyrindę.


Ileż można?

_________________

Koniec
Krótko znowu, ale dłużej niż ostatnio. Miało wyjść coś dłuższego, ale jak sami widzicie - nie wyszło.
Prosimy o komentarze, tak, znowu.

10 komentarzy:

  1. O ja, a tu będę pierwsza? Ale szok, hihi.
    Ja to mogę się zgłosić na ochotniczkę do sprzątania w domu Joe, wiecie? Steven non stop, może trochę by śmierdział i dziwek znosił, ale mi tam pasuje, no i jeszcze sam Perry, no cuchnący mini raj, że tak powiem. A sprzątać każdy głupi (chyba) potrafi, to ja się zgłaszam właśnie, no.
    Melanie, ja nie wiem co ja mam o niej powiedzieć, no lubię laskę, bo fajna jest. Aż muszę wspomnieć, że jak jeszcze w podstawówce strasznie najarałam się, że przy bierzmowaniu będę sobie wybierać trzecie imię, to wymyśliłam sobie Melanię. I nie wiem czy wciąż bym tak nie wybrała właśnie, ale jest jeden problem - nie idę do bierzmowania. I Melanię piorun strzelił (piorun, jak to brzmi... wiecie, nie chciałam zabluźnić).
    Camille, no, taka typowa lasia z baru, co ja będę gadać, a Mike... Chill, luz, i te sprawy, a to wszystko tak idealnie się komponuje z Nuno, mówię Wam!

    No i jeszcze wrócę do tych rozmyślań Stevena... Facet tęskni, ale jest głupi, serio to był jego błąd, i przez niego jest jak jest. Teraz się musi z tej tęsknoty wyleczyć i z tej miłości, bo na co innego za późno, już pisałam, że Cyrinda w sumie dobrze zrobiła.
    Ah, rozdział bardzo przyjemny (krótki trochę), miło się czytało, ciekawa jestem zwrotu akcji, o.
    Pozdrawiam Was!

    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy potrafi, ale nie każdemu się chce i tu akurat mamy problem, bo ani ten nie chce ani tamten.
      Melania to bardzo ładne imię. Tylko, że nie ja je wybierałam, niestety... ;___;
      Może i jeszcze mu wybaczy, nikt tego nie wie.
      Krótki, bo nikomu pisać się nie chce. Zorientowałyśmy się dopiero w środę, czyli dzień, w którym dodałyśmy rozdział, że minął tydzień od opublikowania tamtego, a my nic nie mamy. XD
      Dziękujemy.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Londyn, 3 grudnia 1986

    Szanowne Autorki!

    Pisałam już, że opowiadanie zapowiada się BARDZO ciekawie? Pewnie napisałam to pod pierwszym rozdziałem. A może nie. A jeśli tak, teraz powtarzam: to będzie świetne!

    ''Teraz mógł już po koncertach, pieprzyć wszystko, co się ruszało, jak za dawnych czasów.''
    ''-Tak - potwierdziła brunetka. - Jeśli jesteś przykładnym pracownikiem, to Mark woli facetów.
    -Ale on woli facetów.''
    Taki krótki rozdział, a śmiałam się tyle razy....cudowne, no.

    Faith, bardzo Ci dziękuję za komentarz u mnie i zapraszam na rozdział czegoś nowego. To znaczy, jeszcze niczego nowego nie ma, ale prawdopodobnie będzie już dzisiaj.

    Powodzenia wam wszystkim w pisaniu tego opowiadania!

    Na zawsze z wami,
    Kathi Veill

    PS Chyba zapomniałyście wyłączyć captchę, przy wysyłaniu komentarza trzeba przepisywać cyferki z obrazka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszymy się bardzo z tego powodu, że się podoba.
      A to całe gówno jest już wyłączone. Sama myślałam, że tego już nie ma. D:
      Dziękujemy za komentarz.

      Usuń
  4. Jestt JOEEEEE!!!!!!!! Eva umiera z wrażenia każde jego słowo achhhh....
    Ale ja zaczynam mieć nie wiem dlaczego podejrzenia, że imię Elyssa jest powiązane z moim imieniem... Nie wiem czy to moje wymysł czy ty Faith chcesz się na mnie zemścić nie wiem za co ... A! Za Kirka! Tak! Ale sadzę, że to tylko moje wymysły.
    Opowiaanie krótkie bo krótkie ale git bo jest. I jestem zadowolona z tego powodu.
    Eva dziękuje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie zemszczę się na Tobie, droga Evo. Teraz na pewno nie. Może później...
      My też dziękujemy! I oddaj te kudłate słoneczko. XD

      Usuń
  5. Ponieważ Nameless czyta w tej chwili jakieś filozoficzne bzdety na antropologię współczesności, czy na cokolwiek na tam chodzi w czwartki to ja LARS zaszczycę Was wszystkich moim komentarzem. W ogóle to podjebałem Nem laptopa i zamierzam oglądać pornosy :P
    >Chyba gejowskie...<
    Nem, nie zaglądaj mi przez ramię jak piszę, dobrze?! Czy ja Ci zaglądam?!
    >Już bo spuchniesz .... dżizus....<
    No więc, z mojego męskiego punktu widzenia, totalnie rozumiem Stevena. Wina zawsze leszy po stronie tego dziwnego tworu, który zwie się ŻONĄ. Przecież chodzenie do klubów ze striptizem to nasz męski obowiązek!
    >Lars, idź wypełnić swój męski obowiązek i pozmywaj gary, a ja dokończę ten komentarz, bo jak to czytam co ty piszesz to zaraz zwymiotuję ..... Lars jak zawsze pierdzieli jak potłuczony, co on tam wie. Steven oczywiście nie widzi problemu! No a jakże! Przecież on nic złego nie zrobił, nasz świętoszek. On robi tylko to co do niego należy - zalicza wszystko co się rusza! I jeszcze nie może pojąć jak można go nie chcieć ... Tak, Steven skromnością co do swojej osoby nigdy nie grzeszył :P I dlatego go uwielbiam :P No ale za błędy trzeba płacić i on właśnie płaci. A już w ogóle najwięcej płaci Joe, bo musi dzielić dom z Tylerem :P To musi być niesamowite doświadczenie. Jak dwóch samców zacznie mieszkać razem to z reguły nic dobrego z tego nie wychodzi ... A w dodatku Steven wprowadza zawsze chaos równy sile pięciu Stevenów do kwadratu :P Ciekawe ile Joe wytrzyma, bo ja mam wrażenie, że dojdzie w końcu do jakiegoś mocnego starcia, w końcu gdzie się takich dwóch spotyka tam musi być ostro :P
    I najlepsza informacja z całego rozdziału - Mark jest gejem! Hahahahaaa :P Uwielbiam to! Chyba, że to był tylko ponury dowcip, ale nieee nie róbcie mi tego, ja chcę geja w opowiadaniu! :D Jestem normalna, uwiercie mi, po prostu jestem bardzo tolerancyjna i geje mi nie przeszkadzają. Słyszysz Lars?<
    Nie jestem gejem.
    >Jesteś, jesteś ... widzę jak patrzysz na Kirka :P<
    Pozwę Cie Nem.
    >Dobra już, nie spinaj :P Larsiątko jest nadwrażliwe .... Cóż, to chyba tyle ode mnie, Lars chcesz coś dodać?<
    Tak, chcę powiedzieć że wprowadzam się do Joe i Stevena.
    >Jeszcze czego ... Trzymajcie się, uciekamy! Pa!< ~ N&L

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Lars, ja wiem, że Ty go świetnie rozumiesz. Ja wiem... I czuję się BARDZO zaszczycona Twoim komentarzem. XD
      Oj tak, Steven jest tak bardzo skromny, że normalnie gały na wierzch wywala. I niech teraz cierpi, sam do tego doprowadził. Należy mu się.
      Joe na pewno nie wytrzyma, ja się mogę o to założyć. Choć nie wiem jeszcze na co wpadnie Osbourne, bo znając tą osobę nie będzie za dobrze.
      Nie! Mark naprawdę jest gejem! Zrobiłyśmy gi nawet w bohaterach! Mike'owi trzeba wierzyć!
      Dobra, tylko nie wiem czy będą mieli dla Larsa miejsce. ;____; No, bo Nem sama mówiła, że Tyler - ,,wprowadza zawsze chaos równy sile pięciu Stevenów do kwadratu". I gdzie tam jeszcze Larsiątko? XD
      Dziękuję bardzo Tobie, Nem i Tobie, Lars.

      Usuń
  6. Od razu ogłaszam, że ten komentarz do mistrzostwa świata nie będzie należał, ale nie mam na to wszystko czasu. Nie dziś, moje drogie. W każdym razie zaczynamy. Koniec pierdolenia, Perry!

    No, Tyler. Nie rycz tyle. Ogarnij się. O. A jednak mieszka u Perry’ego :D Klan Perrych rulet ‘em All, zwiędłe kutasy! O. Perry też się rozstaje. Same widzę tutaj rozpady małżeństw. Może taka moda? Czy ogólnie taki słaby czas? Hehe Sztiwen, podstępna jucho xD Cieszysz się z rozwodu Perry’ego xD Dobra. Przyznaję. Dla mnei ten fragment był nawet zabawny, chociaż tak wiem, nie powinien. Ale Perry inaczej postrzega rzeczywistość, ludki. Już sobie wyobrażam jak Steven idzie ulicą i śpiewa ‘Brunetki, blondynki ja wszystkie was dziewczynki caaaałoować chcę!’ XD Dobra. Następny fragment. Perry czeka na Perry’ego tak btw.

    O, nie. Akcja w barze wydaje mi się dziwnie znajoma. Ale nieważne, bo wyszła naprawdę genialnie xD Te dialogi z dupy, podrywanie kelnerki, riposty Melanie, głupie teksty Nelsona. Niby takie zwyczajne spotkanko, ale naprawdę wyszło bardzo przyjemnie i zabawnie. Ooooo <3 I Melanie ma alkohol! Idę z nimi!

    O. Perry. Biedak xd Ma syf w domu. Co za koszmar! I jeszcze fajne dupy mu siedzą na kanapie. Ah! Oh! Nieszczęśliwy facet, no :c ‘Westchnął i usiadł na stołku’ Nie wiem, czemu ale ten stołek mnie rozjebał xD Dobra, Perry. Siedź sobie na tym stołku, a ja spierdalam do następnego i mówię, że wyszło naprawdę dobrze, goście goście! Szybko póki nie kazali mi sprzątać!

    OdpowiedzUsuń